Zaczął się majowy weekend. Wszyscy wyjechali, a ja zostałam.Powód jest prosty – trzy dni wolnego, pusty dom i wyludnione ulice za oknem to idealny czas na podgonienie pracy. Mimo wszystko czas wolny trzeba jakoś celebrować, dlatego obejrzałam „Ucztę Babette”. Uwaga wyznanie: po raz pierwszy w życiu!
Muszę przyznać, że bardzo się wzruszyłam. Ale nie przemianą jaką wywołują w bohaterach wyszukane potrawy, ale postacią Babette, która potrafi sprawić, że ludzie są choć przez moment szczęśliwi. Nawet, jeśli się przed tym uparcie wzbraniają.
Jestem przekonana, że większość kulinarnych pasjonatów widziała ten cudowny film. Zagląda tu jednak również sporo weekendowych wielbicieli kuchni, których uwadze ten duński obraz umknął w natłoku innych wrażeń. Dla wszystkich zainteresowanych piracka podpowiedź: film dostępny jest na YT, pocięty na 11 części.
„Uczta Babette” (Dania, 1987 r.)
reż. Gabriel Axel
scenariusz: Gabriel Axel na postawie opowiadania Karen Blixen
Projekt polskiego plakatu: Wiesław Wałkuski
[obrazy via: filmweb.pl oraz jblog.com.br]
To piękny pierwszy dzień maja. Cisza, spokój, TAKI film i deszcz za oknem. Fajnie.
PolubieniePolubienie
Piekny film! Klasyka. Jeden z moich ulubionych. Pyszny :)
PolubieniePolubienie
mnóstwo we mnie ciekawości co do tego filmu
PolubieniePolubienie
Ale z tego chleba w szufladzie tez można zrobić coś ciekawego. Zawsze myślę o tej scenie jak wyjmuję suchy chleb.
PolubieniePolubienie
Pamiętam swój pierwszy raz oglądania „Uczty Babette”, nie miałam pojęcia, co oglądam. Siedziałam z wlepionym w telewizor nosem. Zupełnie niesamowity film i historia.
PolubieniePolubienie